poniedziałek, stycznia 12, 2015

Prolog

"Chwile.
Wszystkie zgromadzone w tej jednej."

   Moment, w którym spojrzałam na biały prostokącik leżący na umywalce, był jednym z najgorszych w moim życiu. Przetarłam załzawione oczy jakby miało to cokolwiek zmienić i podniosłam test, którego miałam nadzieję nie zdać. Tak, ja Hermiona Jean Granger najbardziej na świecie pragnęłam oblać. Chciałam spojrzeć na to małe ustrojstwo i z uśmiechem na ustach wyszeptać: "całe szczęście.". Chciałam.. ale nie mogłam..
   Zza drzwi niewielkiej łazienki słyszałam przytłumiony głos Ginny, która z troską wypytywała się czy wszystko jest w porządku, a ja w tym momencie upadałam na kafelki trzęsąc się w salwach płaczu. Byłam w ciąży z mężczyzną, który mnie nie kochał. Którego nie kochałam i ja. Dostałam nauczkę za chwilę beztroski, za nadmierne picie i niepotrzebną otwartość w stosunku do mężczyzny. Bo czym innym to tłumaczyć? Dziecko w moim przypadku nie było ani błogosławieństwem ani nagrodą za dobre sprawowanie. Miałam dwadzieścia cztery lata, wynajmowaną na spółkę z przyjaciółką kawalerkę, niepewną sytuację w nowo zaczętej pracy no i byłam sama. Nie mówię już nawet o partnerze, tylko o ogóle. Oprócz Ginny nie miałam nikogo. Harry i Ron wyjechali do Stanów zaraz po zdaniu kursu aurorskiego, tata zmarł w tamtym roku na atak serca, mama ponownie zaszyła się w Australii, twierdząc, że jest jej tam łatwiej, a moja jedyna siostra-Nadine Olivia, postanowiła nie odzywać się do mnie do końca życia z powodu moich magicznych zdolności, a raczej- ich braku u niej.
   W jednej chwili mój powoli układający się światek runął w gruzach. A to wszystko za sprawą malusieńkiego stworzonka chowającego się pod moim szybko bijącym sercem. Byłam jego matką, a ono było moim maleńkim dzieckiem. Moim.. i tylko moim. Podniosłam bluzkę i delikatnie dotknęłam brzucha, który w ciągu kilku miesięcy miał urosnąć do rozmiarów dojrzałego arbuza. "Cześć"-wyszeptałam, próbując opanować płacz. "Jestem twoją mam.. mamusią. Straszna ze mnie beksa, wiesz?  Obyś tego po mnie nie odziedziczył"- mruknęłam, lekko się uśmiechając. Rozmawiałam z płodem, który nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał człowieka, który nie miał wytworzonych ani rączek ani nóżek.. który był maleńką fasolką. Kłopotliwą fasolką.
   -Hermiono? Hermiono, otwórz, proszę!- Ginny z minuty na minutę niecierpliwiła się coraz bardziej. Waliła pięściami w dębowe drzwi, które łomotały bardziej niż było to konieczne. Krzyczała i prosiła. Bała się, a ja byłam w stanie tylko siedzieć na kafelkowej posadce zwinięta w kłębku i błądzić zimną dłonią po odsłoniętym ciele, chlipiąc sobie cichutko. Czułam się za słaba żeby wyciągnąć dłoń i odblokować zamek. Mogłam tylko siedzieć. Nic więcej, nic mniej. Tylko tyle.
   -Hermiona, jeśli nic teraz nie powiesz- otworzę drzwi sama, słyszysz? Liczę do trzech.. raz.. dwa..
Chwila, charakterystyczne pyknięcie i drobne dłonie otulające mą drżącą sylwetkę. Znajomy waniliowy zapach, rude włosy spadające mi na czoło, pocieszający uśmiech. Ginny. "Wszystko będzie dobrze"- powtarzała jak mantrę.-"Poradzimy sobie jakoś". My.. tu nie było "nas". Byłam tylko ja i mój mały, rosnący problem. Spojrzałam w jej wielkie brązowe oczy i wyszeptałam:
-Boję się, Ginny, tak potwornie się boję.
Ona tylko przytuliła mnie mocniej. Nie mogła zrobić nic innego. Nie mogła cofnąć czasu do tego piątkowego wieczoru. Nie mogła..
   Siedziałyśmy tak dobrą godzinę, przytulając się i myśląc nad tym jak to wszystko pogodzić. Ustalałyśmy kwestie zarobkowe i opiekę nad maleństwem. Musiałyśmy dać radę. Innej możliwości nie było. Choćby było przerażająco źle, nie zdecydowałabym się na aborcję, co dopiero oddanie dziecka. Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Może moje dziecko wynajdzie lekarstwo na raka. Albo stworzy dzieło wspanialsze od "Mona Lisy"? Nie mogłam tego wiedzieć, ale nie chciałam zmarnować szansy.
   Myślałam tylko nad tym, żeby wszystko jakoś poukładać. Żeby wola walki nie opuściła mnie za szybko.

...
Witajcie w nowym roku..

Wracam? Może tak, może nie..
Chciałabym spróbować, ale nie wiem czy ma to sens.
Czy prolog jest warty kontynuacji? Czy chcielibyście czytać coś tak oklepanego?
Bardzo proszę o odpowiedź. Wiem, że zawaliłam. Nie pożegnałam się, nie wyjaśniłam niczego, ale naprawdę nie wiedziałam, że kogokolwiek interesuje to opowiadanie.

Serdecznie proszę o komentarze
Wasza Annabelle




2 komentarze:

  1. przecudnie się zapowiada ta historia ;p prosimy o więcej
    !!!!!!!!!!

    WENY !!
    pozdrawiam, Asiaaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem zapowiada się bardzo ciekawie i chciałabym, żebyś wiedziała, że we mnie na pewno będziesz miała wiernego czytelnika ;)
    Już nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam i zapraszam na
    dramione-nowa-historia.blogspot.com

    ~Blonde Princess~

    OdpowiedzUsuń